dawno nas nie było. Ręce pełne roboty, kolejne zmiany i przemyślenia nie pozwoliły mi na to żeby ogarnąć chociaż odrobinę czasu żeby spiąć tyłek, a co dopiero napisać tutaj parę słów.
Na wstępie jednak zapewnia, że to się zmieni, ponieważ sytuacja powoli wraca do normy [miejmy nadzieję :-)].
Pierwszy post po tak długie przerwie zacznę od wypadu w Beskidy, bo jak zaczynać to od rzeczy przyjemnych :-)
Pojechaliśmy w połowie sierpnia do Istebnej trochę wypocząć, trochę pochodzić. Nosiło nas w domu, więc czemu by nie? Spakowaliśmy się i z samego rana wyruszyliśmy w drogę.
Łącznie przeszliśmy około 40 km w dwa dni... Ja to czułam jeszcze przez kolejny tydzień, R. chyba też, a psy? Może do 3 dnia od powrotu, potem nie było widać żeby miały zakwasy. Czasem podziwiam je za kondycję, którą mają.
Lasy i góry - coś pięknego. Jak teraz wracam do tego myślą to z chęcią tam wrócę!
Najtrudniejszym zadaniem w tym wyjeździe było znalezienie noclegu. Termin nie ułatwiał nam zadania - połowa sierpnia. Jednak się udało! I to z 3 psami :-) Pamiętajcie, w tym był jeden groźny amstaff :-) Można się z tego śmiać, ale w większości mamy problem z noclegiem. Jak odbijemy argument, że to 3 psy, ale że umieją być same w pokoju w klatkach, to kolejnym problemem jest ich wielkość, bo przecież to duże czworonogi [dla mnie średnie], i na koniec ten nieszczęsny "ast"... Ale udaje nam się :-) Na koniec słyszymy, że takie grzeczne i, że są zdziwieni i w ogóle ochy i achy, bo nie było z nimi problemu :-)
Pochodziliśmy sobie, zrelaksowaliśmy się... Brakowało nam tego. Cały czas ciąży nam to, że psiaki nie potrafią się ze sobą do końca zgrać, ale o tym będzie w którymś z kolejny postów :-)
pozdrawiamy i polecamy wyrwać się z Beskidy
O.
Komentarze
Prześlij komentarz